Komentarze: 0
Chata wolna.... cieszy dokładnie tak samo jak w latach dziewięćdziesiatych ubiegłego wieku... Ale za to jak to brzmi, co najmniej jabym siedziała w bujanym fotelu z Mruczkiem na kolanach dziergając skarpetuszki dla prawnuków.
Jedno się nie zmieni chata wolna = alko, muzyka w uszach i balety - like nobody is watching.
Wielki comeback ale czy mniej zagubionego? Robię co mogę - tak mogę odpisać. Mam ustalone miejsce na tym ziemskim padole. Wystarczy, że wklepiesz współrzędne na dobrą, żonę, matkę, córkę, wnuczkę, pracownika, obywatela i oto wyskakuję ja - cała w swojej okazałości, wyzuta z obłudy. Wklepałeś? i co? Nie ma mnie? Hehehe coś poszło nie tak.
W dalszym ciągu zadziwia mnie, jak bardzo w tym wieku, w którym jestem, jestem podatna wpływy innych osób, jak bardzo zależy mi na ich zadaniu. Będąc w pełni ukształtowaną jednostką społeczną winnam mieć już jakieś ustalone priorytety, wybrane sacrum i profanum. Tymczasem pojedyncze osoby potrafią przewrócić mój świat do góry nogami. Otwierają mi oczy na rzeczy tak oczywiste i banalnie proste, że aż zaczynam się zastanawiać po co pracować nad głebszymi warstwami ego skoro te pierwsze są całkowicie niedopracowane. Surowe jak projekt, dopiero szkic a nie ukończone dzieło.
Tak, ja wiem, że znowu na ogólnikach jadę i za parę lat jak tu zajrzę ni chuja nie będę wiedziec o co mi chodziło. Ale nie mogę... - i te cholerne trzy kropki. Witamy w świecie niedomówień, niewypowiedzianych złotych myśli, ktorych i tak się nigdy nikt nie domyśli. Wyglada to conajmniej jakby mi IQ nie starczało na logiczne dokończenie zdania.