Jeśli wszystkie wielkie dzieła powstawały pod wpływem alkoholu lub narkotyków to ten pseudo blog zdecydowanie powinien się do nich zaliczać. Dlaczego piszę gdy w głowie szumią procenty? Na szklaneczkę lub kiliszek jakiegoś alko mogę sobie pozwolić gdy jestem sama a jak jestem sama mam czas pomyśleć, podsumować pewne rzeczy, zebrać do kupy i przelać na wirtualny papier. Trochę się u mnie działo w ostatnim czasie... w ostatnim znaczy od ostatniego wpisu.
Rok 2017 był chyba najnardziej zjebanym rokiem w moim życiu. Może nie odważę się na stwiedzenie, że mogłoby go w ogóle nie być, bo były też miłe momenty ale generalnie to był ciężki rok. Na szczęście w większości mam już to przepracowane co pozwala mi na pewne rzeczy spojrzeć z dystansu.
Depresja... nie zrozumie jej kto choć raz jej nie miał. Wyobraź sobie pusty, ciasny, mały pokój i tylko Ty pośrodku niego, a z każdego jego zakamarka sączy się przerażająca ciemność, która stara się dosięgnąć Ciebie i pochłonąć. A Ty nie wiesz jak się bronić, jak uciec, wiesz tylko, że jak Cię dosięgnie to stanie się coś złego. W zwszłym roku miałam wątpliwą przyjemność doświadczyć tego stanu. Nie zostałam zdiagnozowana przez psychiatrę, bo ostatnie na co miałam wtedy ochotę to wizyta u lekarza od czubków. Lecz nie obyło się bez leków psychotropowych. Ciekawe jest działanie takich leków, przynajmniej na mnie. Wyciszają emocje, zarówno te negatywne jak i pozytywne. To nie jest lekarstwo doraźne, tygodnie mijają zanim człowiek zacznie odczuwać ich działanie, ale jest ono naprawdę kojące... może nawet aż za. Domyślam się jak łatwo się od takich rzeczy uzależnić. Tabletki nasenne to samo, bierzesz i po prostu zasypiasz, bez rozmyślania, bez analizowania, bez myślenia .... a wieczory z depresą są straszne, wtedy pojawiają się te najgorsze myśli, te najbardziej niebezpieczne. Ale mam to za sobą i nie dzięki najbliższym. Czas przede wszystkim i po prostu małymi kroczkami w strone światła. Tak wyglądała końcówka 2017.
2018. Nie chcę pisać o śmierci ale mam wiele przemyśleń na ten temat. Może innym razem.
W ostatnim czasie los postanowił rodzielić moje drogi z Ł. Zawdzięczam jej wiele ciekawych chwil w moim życiu, nowych doznań, innego spojrzenia na wiele spraw. Ale chyba faktycznie czas się rozstać, zostawić to co było i pozwolić by pozostało tylko słodkim wspomnieniem. Wszystko się kiedyś kończy i ta przygoda teraz dobiega końca.Ostatni rodziął już zastał dawno napisany. Ł zostanie ze mną na zawsze choćby w postaci tatuażu na moim ciele, nie był zrobiony dla niej ale i tak zawsze będzie mi się z nią kojarzył. W głowie pozostaje mi cały czas rzecz, którą mi zaproponowała, żeby mnie jakoś pocieszyć w ciężkim czasie. Nie wiem czy to nie będzie jedna z tych rzeczy, których żałuje się do końca życia że się nie zrobiło.